Blog

Dwóch chorych oto miłość wspaniała jednego drugiemu na lekarstwo dała

Żyj dla siebie – powtarzał. Co to znaczy? Zapytasz. Kochaj siebie. Modny slogan?

Modny, ale od ponad dwóch tysięcy lat nie stosowany. Bo gdyby każdy z
nas kochał siebie tak jak Bóg przykazał „… Kochaj bliźniego swego jak
siebie samego”, nie byłoby wojen i wszelkiego zła!

A czy On kochał siebie, zapewne za mało… Ale tak naprawdę nie wiele wiemy… Możemy się tylko domyślać…

A kochanie siebie to, sztuka! Życie, spektakl, kop i na scenę. Bez próby!

Ale pojawiło się wielu, którzy chcieli z nami spróbować poćwiczyć przed „premierą”.

Budda, Jezus, De Mello, oj. Jan, Grzegorz………………………….. Ale czy na co dzień pamiętamy i stosujemy ich nauki?

Warto, więc powtarzać, powtarzać, powtarzać….

I spotykać się w Wiśle;)

„Wzdłuż rwącej rzeki ( może Wisły) wędrowało dwóch mnichów. Nagle na
drugim brzegu zobaczyli kobietę. Chciała przejść na drugą stronę. Bała
się. Starszy mnich przeszedł, wziął ją na ręce i przeniósł. Zostawił na
brzegu i obaj poszli dalej.

Przeszli parę kilometrów, gdy ten młodszy zapytał: … mistrzu,
dlaczego wziąłeś tą kobietę na ręce, przecież nie wolno nam dotykać
kobiet?

– Potrzebowała pomocy!

– Przeniosłem ją w moich ramionach i zostawiłem na brzegu, a ty niesiesz ją ze sobą cały czas…”

I my niesiemy, nasze ograniczenia, przekonania, oceny, krytykę i
poczucie winy i wiele jeszcze innych. Niszczymy swój system nerwowy,
dźwigając bagaże przez kilometry naszego życia.

Ale jak to odpuścić, zostawić i odejść swoim brzegiem rzeki. Ciężko
bo „… nauczyli nas regułek i dat…”(Turbo – Dorosłe dzieci). Bo jesteśmy
uwarunkowani, wytresowani, bo jesteśmy ofiarami ofiar.

Jednak jest sposób .Rozwój duchowości. Modlitwy, medytacji. Przytulenie, szanowanie każdej istoty, spacer po lesie…

I nie chodzi tu o religię, ale o wiarę. A tą mamy w sercu, które
kocha siebie. Wiarę w dobro i szczęście. Mimo wszystko i na przekór
wszystkiemu. Bo szczęście jest naszym naturalnym stanem istnienia. I nie
musimy aż tak wiele robić aby je utrzymać.

„ Boga nie osiąga się w procesie dodawania czegoś do duszy, ale w procesie odejmowania” – Mistrz Eckhart.

Praca ze sobą, aby mocno siebie pokochać. Codziennie. To jest jak
picie wody. Z każdym łykiem uświadamiać sobie – jak dobrze, że ją mamy!
Bo wodę trzeba szanować . Jest własnością Pana Boga – kimkolwiek ON by
dla ciebie nie był. Wówczas życie nabierze coraz większego uroku, stanie
się ciekawsze w miarę jak się przekonamy, że z każdym dniem (jak z
łykiem wody) zyskujemy siłę godnego przetrwania, bólu, zimna, gorąca czy
otaczającej nas głupoty. I może zabrzmi to lakonicznie, ale częściej
będziemy mogli powiedzieć – a ja mam to po prostu w d….

„DWÓCH CHORYCH OTO MIŁOŚĆ WSPANIAŁA JEDNEGO DRUGIEMU NA LEKARSTWO DAŁA”

Około trzydzieści osób na Sali. Wszyscy wsłuchani w cichy, spokojny głos Grzegorza.

– Przeszłość to historia, przyszłość to fikcja. Ważne jest tu i
teraz. To tylko mamy naprawdę. O tym też przypominał oj. Jan
przytaczając Jezusa „… bo nie martw się o dzień jutrzejszy on się sam o
siebie zatroszczy…”

Każdy stara się zapamiętać i ułożyć to w swojej głowie. Przystosować
do siebie. Zrozumieć… I choć ciężko wszystko zanotować w myślach to
jednak nasze serce wybiera to, co jest mu potrzebne.

– Twoje, myśli tworzą twoja rzeczywistość. Myśląc, budujemy z
niewidzialnego materiału coś, co przyciąga do siebie różne siły. Siły do
destrukcji lub do szczęśliwości w zależności cóżeśmy wysłali. Czyli”
jak se wierzysz tak se masz”- mawiał oj. Jan. I nawet jeśli mieliśmy
kiepski start, np. dzieciństwo bez dobrej miłości to w drodze do mety
możemy jeszcze wiele nadrobić. Jeżeli nikt nas nie przytulał, nie
chwalił nie dał nam poczucia bezpieczeństwa, krytykował i niszczył i
wiele jeszcze okropności nas spotkało, to dlaczego mamy wciąż się tym
karmić. To nie dobre jedzenie, to nie zdrowy pokarm. A przecież wszyscy
chcemy, albo powinnyśmy się dobrze odżywiać. Zapominamy, że uzdrowienie
duszy i ciała bywa tak samo zaraźliwe jak choroba. Jak często zapominają
o tym lekarze. A jakże oni mogą znać się na naszym zdrowiu skoro maja
do czynienia tylko z chorobą 😉

Tak, poczucie humoru, to jedna z podstaw zdrowienia. Przyjazna
atmosfera, tzw. swojski klimat, nawet dla człowieka, który pierwszy raz
uczestniczy w spotkaniu w Wiśle, to wszystko tworzy dobre energie. Jeśli
wielu ludzi zebranych w jednym miejscu, łączy się żeby wysyłać
jednakowe myśli, to tworzą oni potęgę uzdrawiania duszy i ciała.

Grześ, mówi a my słuchamy i choć nasze rozproszone myśli niekiedy
podążają w milionach kierunków. To dzięki niemu zdolne są też, skupić
się na swoim centrum. A przecież źródło wszelkiej siły polega na
skoncentrowaniu myśli w jednym kierunku. To nauka skupiana się tu i
teraz, to przypomnienie sobie o oddechu, to myśl, że jesteśmy tylko –
teraz!

Oczyszczenie przeszłości przez zrozumienie i wybaczenie. Nie
utożsamianie się ze swoim Ego- rozmowa z nim, czyli z samym sobą.
Przytulenie siebie. To nauka doznawania radości ze słońca i deszczu.
Współczucie dla tych, którzy błądzą może nawet dla tych, którzy nas
krzywdzą słowem lub czynem.

Trudno to zastosować w każdej chwili życia, ale warsztaty w Wiśle to
lampa Alladyna, z arabskiej baśni. Dżin to Grzegorz; )) Spełnia nasze
duchowe potrzeby i marzenia, podpowiadając jak odzyskać spokój i
szczęście. Przynosi nam to, o co nawet nie świadomie prosimy.

/-/

Wielu ludzi, myśli, że to ich los doświadcza najokrutniej,
zapominając, że wszystkie negatywy i pozytywy są w nas. Obwiniamy
innych. Rodzinę, przyjaciół, Pana Boga… My chcemy mieć po prostu rację. A
w ,życiu można być szczęśliwym albo mieć rację;)

Jesteśmy pogrążeni we śnie stereotypów, myśląc, że poczujemy się
lepiej jeżeli zmieni się świat wokół nas. A to przecież my musimy zażyć
lekarstwo dla duszy i dla ciała. My sami! Zapominamy, że to umysł jest
siedliskiem wszelkich chorób. To co sprawia przykrość i cierpienie
duchowi, to wywołuje cierpienie i osłabienie organizmu Strach, gniew,
smutek i zwątpienie, które przez lata podkopywały nasz organizm,
osłabiały kolejno każdą część naszego ciała. A jeśli wciąż mamy w
pamięci a nawet pielęgnujemy nasze i czyjeś błędy to utrwalamy szkodę
dla obu stron.

Na spotkaniach z Grzesiem uruchamiają się w każdym z nas pokłady
zrozumienia siebie i innych. Wybaczenia, innego podejścia do tego co nas
spotkało. Można nawet zauważyć, że pozbywamy się lęku. „Nie lękajcie
się” to najczęściej używane słowo przez wielkich tego świata. Chociażby
Jezusa. A strach jest zapowiedzią porażki. Już jej nie chcemy.

„Siłą myśli można posługiwać się jak lokomotywą; dać się jej zawieść w
cudowne miejsce, albo kark na niej skręcić” – jak się komu podoba;) P.
Mulford

WISŁA TAKA JAK MY – wciąż płynie, piękna i dumna, choć tak wiele ja zanieczyściło.

Nasze rozproszone myśli, podążające w milionach kierunków, niezdolne
są skupić się na swoim centrum. A przecież źródło wszelkiej siły polega
na skoncentrowaniu myśli w jednym kierunku. To nauka skupiana się tu i
teraz, to przypomnienie sobie o oddechu, to myśl, że jesteśmy tylko –
teraz!

Bo to umysł jest siedliskiem wszelkich chorób. To co sprawia przykrość i cierpienie duchowi, to wywołuje cierpienie i osłabienie ciała. Strach, gniew, smutek i zwątpienie, które przez lata podkopywały nasz organizm, osłabiały kolejno każdą część naszego ciała. A jeśli wciąż mamy w pamięci a nawet pielęgnujemy nasze i czyjeś błędy to utrwalamy szkodę dla obu stron.

„Jeśli chcesz odkryć źródło musisz wspiąć się do niego”

Pytanie dlaczego, towarzyszy nam od zarania dziejów. Niekiedy można
znaleźć odpowiedź. Grzegorz też jej szukał. Co takiego wydarzyło się w
moim życiu, że powstała taka, a nie inna choroba? Zrozumienie tych
powodów wniesie coś więcej niż tylko spokój wewnętrzny do naszego życia.
Stanie się początkiem zdrowienia. Przestaniesz myśleć o sobie, jako o
tym wybranym nieszczęśniku, jako o tym który cierpi za tzw. karę .

– Dlaczego tak wielu młodych ludzi choruje na stwardnienie rozsiane?

-Pierwotną przyczyną jest utknięcie, czyli nie możność ucieczki,
bezradność. Nie czułe dzieciństwo, przewlekły stres, strach. I wiele by
można jeszcze wyliczać i wszystkie te przeżycia niestety towarzyszą
większości ludzi na świecie. Ale nie każdy z nich zapada na SM.
Dlaczego? Bo każdy z nas ma inne zdolności inną wrażliwość. I może
zabrzmi to okrutnie, ale jeden nie ma nogi lub ręki a inny ma SM. I
każdy z nas coś ma. Nawet nie wiemy, że mamy po równo 😉

Oj. Jan Paweł, odszedł pierwszy z grupy w Wiśle. Nie miał
stwardnienia rozsianego, ale miał stwardnienie wokół siebie, które stało
się dla niego nie do wytrzymania. Jego nagła śmierć w wieku 56 lat, nie
tylko była szokiem dla wszystkich, ale też lekcją i nauką. Jaką? Każdy
wybierze coś dla siebie …

Wokół Grzesia” ludzie tacy jak my”. Z całym bagażem codzienności.
Niektórzy przyjechali z Gdańska do Wisły. Silni i uśmiechnięci,
chociażby przez te kilka dni.

Bo grupa daje wsparcie, bo energia wielu tworzy siłę dla wielu!!! Bo razem przędą;)

W Afryce mówią, że” gdyby w jednym miejscu wszystkie pająki uplotły
sieć to jest ona w stanie zatrzymać lwa”. A w Polsce, można odnieść to
np. do fundacji. Do tych pięknych ludzi, którzy gromadzą się, żeby
pomóc, wesprzeć sercem i groszem 😉 Pani Ania z Fundacji Bliżej
Szczęścia, delikatna i silna. Jak prawdziwa kobieta! Jest prezesem i od
sześciu lat, wraz ze swoimi pracownikami pomaga. I nie trzeba tu
wielkich słów, ale jedno stwierdzenie:…” domeną ludzi wielkich, jest
zauważyć tych najmniejszych”.

…….

– Urszula przyznała, że przez te pięć lat spotkań dwa razy w roku
inaczej spojrzała na swoja chorobę, na kontakt z mężem, na rodzinę.
Zadbała o siebie. Złagodniała i zaczęła się sobie przyglądać z większą
sympatią. I to ona pokazuje rodzinie i znajomym, jak siebie samego można
przeistoczyć w potęgę. Jak dzięki życzliwej grupie ludzi, zmierzającym
do tego samego celu, można na własnym ciele udowodnić, że siła i zdrowie
zdolne są skutecznie opierać się chorobie i wszelkim problemom.
Poczuła, że mimo wszystko jest ważna, taka jaka jest!

Przyjęła ,że to jest normalne. Bo normalne jest to… co jest;)

Luiza Matyjaśkiewicz.